Moje życie
zaczęło tracić sens, a umysł co raz częściej zaczął podsuwać pomysły jak ze
sobą skończyć. Kolejna zwykła, szara nastolatka potrzebująca pomocy i szukająca
oparcia w najbliższych osobach, lecz nawet tutaj nie dostaje swojego ukojenia.
Byłam sama, nie mogąc liczyć na nikogo. Problemy w szkole i z rodziną zaczęły
mnie przerastać
Sytuacja w domu – awanturujący
się ojciec, nadużywający alkoholu i matka, której najczęściej nie ma, sama
uciekając przed swoim mężem. A w szkole? Z braku odpowiednich warunków w domu
oceny nie są najlepsze, co równa się zostaniu drugi raz w tej samej klasie, a
brak jakichkolwiek znajomych zamyka pasmo nieszczęść.
Na początku ukojenie dawało mi
nacinanie swojej bladej skóry, w zaciszu łazienki, gdzie tylko tam nie mógł
mnie dorwać pijany ojciec. Żyletka z czasem stała się swoistą przyjaciółką.
Polubiłam moment, w którym czerwień krwi spływała wolnym strumieniem po moim
nadgarstku, lądując na białych kafelkach. Czułam wtedy jakiś dziwny spokój. Nie
raz miałam ochotę mocniej przycisnąć ostrze żyletki , aby zakończyć swoje marne
życie, ale zawsze tchórzyłam. Okazywałam się zwykłym pieprzonym tchórzem.
- Otwórz te
drzwi, mała suko! – wydarł się ojciec, tak że podskoczyłam na swoim miejscu, w
rogu łazienki. Po raz kolejny był pijany, po raz kolejny chciał wyładować na
mnie swoją złość, ale dzisiaj było gorzej niż zawsze. Wdarł się do domu ledwo
utrzymując się na nogach i od razu powędrował w moją stronę i uderzył prosto w
twarz, tak że wylądowałam na podłodze. Zdążyłam się pozbierać i szybko chowając
się w łazience, przed jego kolejnym ciosem. Może się awanturował, ale nigdy
mnie jeszcze nie uderzył. Po moim obolałym w tym momencie policzku płynął
strumień słonych łez. Tego już naprawdę było za wiele, nie mam już siły.
„Musisz ze sobą skończyć” – podpowiadała moja podświadomość. Tak, właśnie
dzisiaj zakończę to wszystko. Odejdę.
Pierwszą myślą było to, aby
podciąć sobie nadgarstki. Jednakże to była zbyt powolna śmierć. Nagle umysł
podsunął obrazy mostu, pod którym w dużej odległości znajduje się rwący nurt
rzeki. To jest to. Szybko podniosłam się na nogi, cicho podchodząc do drzwi.
Ojciec chyba odszedł, ale wiedziałam, że nie odpuścił. Uchyliłam drzwi,
spoglądając przez małą szczelinę, z lekkim strachem oraz z dziwnym
oczekiwaniem. Nie widziałam go nigdzie, więc szybko pokonałam drogę do drzwi
wyjściowych.
- Wracaj tu!
– usłyszałam ten głos, który zawsze będzie mnie przerażał. Głos mojego ojca,
cóż za paradoks. Wybiegłam, aby nie zdążył mnie złapać. Moment później musiałam
się zatrzymać, dostałam zadyszki. Zwolniłam, przy okazji nasuwając kaptur na
głowę, kiedy zaczęły z nieba spadać duże krople deszczu. Dopiero teraz
zauważyłam, że całe niebo było usnute prawie, że czarnymi chmurami.
Szłam, kierując się w stronę
mostu, który miał to wszystko zakończyć. Deszcz przybrał na sile, kiedy
dotarłam już do upragnionego celu. Złapałam się dłońmi szarej poręczy,
oddychając głęboko i lekko się uśmiechając. Przeszłam na drugą stronę poręczy,
zacieśniając swój uchwyt na poręczy i wychylając się. W dole ujrzałam rwący
nurt rzeki, szybko płynąca woda obijała się o kamienie rozpryskując się. W tym
momencie czułam się szczęśliwa. Szczęśliwa od bardzo długiego czasu. To
uczucie, gdy zaraz moje nędzne życie miało się skończyć.
- Ej! Nie
ruszaj się! – usłyszałam nie znany głos, nie wątpliwie skierowany do mnie.
Obejrzałam się, lecz deszcz utrudnił mi widoczność. Nie widziałam osoby, która
to wypowiedziała, ale na pewno był to dosyć młody mężczyzna.
- Kto tu
jest? – powiedziałam, ale nadal się nie ruszając się ze swojego miejsca. W tym
momencie dostrzegłam zbliżającą się do mnie postać chłopaka. Był wysoki, a jego
mokre włosy przyklejały się do czoła. Ciągle do mnie podchodził, zatrzymał się
przy mnie mając możliwość spojrzeć mi w oczy.
- Czemu
chcesz to zrobić? – szepnął, a jego przenikliwe zielone oczy taksowały moją
twarz z lekkim przerażeniem, ale i troską. Odwróciłam wzrok, nie mogąc dłużej
utrzymywać z nim tego kontaktu. Nie po to tu przyszłam, aby wdawać się w
niepotrzebne rozmowy.
- Nic nie zrozumiesz,
nikt mnie nie zrozumie.
-Może jesteś
w błędzie. Zejdź stamtąd. – odezwał się wyciągając w moim kierunku dużą dłoń.
- Nie! –
niemal to wykrzyczałam. – Chcę skończyć te swoje marne życie i tak nikt nie
będzie po mnie płakał. Dla nikogo się nie liczę. – dodałam ciszej, a po moim
policzku znowu zaczęły płynąć łzy.
- Zawsze możesz
spróbować je zmienić. Możesz zacząć wszystko od nowa, [T.I].
- Skąd znasz
moje imię? – spojrzałam na niego, tym razem uważnie przyglądając się jego
twarzy. Zielone oczy, brązowe włosy, dość specyficzne rysy twarzy i nagle coś
zaczęło mi to przypominać.
- Nie
poznajesz mnie? Myślałam, że tylko udajesz, iż nie zwracasz uwagi na wszystkich
wokół. – posłałam mu pytające spojrzenie. – Jestem Harry, chodzimy razem do
klasy. – tak teraz sobie go przypominam. Ale cholera jasna, nie jestem tutaj,
żeby z nim dyskutować!
- Możesz już
odejść? Chcę skończyć to co zaczęłam. – warknęłam.
- Chyba nie
myślisz, że teraz pozwolę ci się zabić. Nie po to byłem twoim cichym
wielbicielem od dobrych dwóch lat, aby teraz cię zostawić. Doskonale znam twoją
sytuację. Pomogę ci, obiecuję. – odezwał się głosem przepełnionym prawdą. Tak
bardzo chciałam mu wierzyć.
- Nie
pomożesz mi. – szepnęłam. – Nie chcę już żyć, a ty to wszystko mówisz, żebym
tylko pokonała tą jebaną poręcz!
- Jakby tak
było myślisz, że znalazłbym cię tutaj? Naprawdę? Widziałem cię wybiegającą z
domu, poszedłem za tobą. Obserwowałem cię i wiedziałem, że jeśli cię nie
zatrzymam, skoczysz. Tego bym nie wytrzymał. – spuścił głowę.
- Nie wierzę
w to, rozumiesz? Jestem dla wszystkich niewidzialna. Mam dość. – powiedziałam,
po czym ostatni raz omiotłam wzrokiem twarzy naprawdę przystojnego chłopaka i
puściłam swój uchwyt. Jednakże okazało się, że nawet nie dane mi było ze sobą
skończyć. Harry, jeśli dobrze zapamiętałam, złapał moją dłoń nie pozwalając mi
spaść i udać się do lepszego świata. Podciągnął mnie i przeniósł na bezpieczną
stronę poręczy, stawiając na nogach. Rozpłakałam się bezwładnie, nie mając na
to żadnego wpływu. Chłopak szybko zamknął mnie swoich ramionach, a jego oddech
był przyspieszony.
- Czemu nie
pozwoliłeś mi tego wszystkiego skończyć?! Czemu?! – mówiłam z wyrzutem,
uderzając go raz po raz w pierś.
- Bo się
zakochałem. – odpowiedział szeptem.
Moja próba samobójcza połączyła
dwa zagubione serca. Chociaż nie wierzyłam w słowa Harry’ego na moście, który wyznał mi swoje uczucia, teraz jestem
tego pewna. Wiem, że gdyby nie on, nie byłoby by mnie teraz na świecie i nie
cieszyłam się tym, że czuję się kochana, potrzebna i wyjątkowa. Zawdzięczam mu
swoje życie, chociaż tak bardzo chciałam je wtedy stracić. On – ten uroczy
chłopak o brązowych lokach, dołeczkach w policzkach i cudnych zielonych oczach
– odmienił mnie i moje życie. Dzięki niemu żyję teraz w szczęśliwej rodzinie,
chociaż niepełnej. Mieszkam z mamą, wynajęliśmy mieszkanie. Odizolowaliśmy się
od ojca, a Harry jest teraz moją
teraźniejszością i przyszłością i niech tak zostanie.
Haha! Kocham Cię po prostu, Darcy <3 Widzicie co ona zrobiła powyżej? To ona to napisała, chociaż nie ma czasu. Dla was znalazła...
Kocham x
Daga.
Haha! Kocham Cię po prostu, Darcy <3 Widzicie co ona zrobiła powyżej? To ona to napisała, chociaż nie ma czasu. Dla was znalazła...
Kocham x
Daga.